<<Wróć do listy artykułów

Poznań, 20go stycznia 2024

Problemy w dobrych relacjach i świetnych małżeństwach – o wyzwaniach, które zaskakują

Często w mojej praktyce spotykam pary, które wydawały się być uosobieniem „idealnego związku”. Mają wspólne pasje, rodzinę, gromadkę przyjaciół, a w oczach innych to taki duet, co się świetnie dogaduje. A jednak pewnego dnia pojawiają się w moim gabinecie i mówią: „Mamy problem, choć wszystko do tej pory było naprawdę dobre”. To moment, gdy widać wyraźnie, że nawet najlepszy duet może niespodziewanie trafić na zakręt. Pamiętam Anię i Jacka – stałych bywalców przyjęć, zgrany zespół podczas planowania podróży, zawsze wspierający się w codziennych wyzwaniach. Wydawało się, że to taka „para marzeń”: zero dramatów, wspólne marzenia i ciepło w relacji. Ale nagle, w pewnym momencie, pojawiły się symptomy zniechęcenia i poczucie osamotnienia. Anna czuła, że Jacek nie słyszy jej pragnień, bo on zaczął się wycofywać w pracę, a jednocześnie wkurzał go brak jej zrozumienia dla jego „nowej wizji rozwoju zawodowego”. Niby drobne sprawy, ale zaczynała się eskalacja kłótni, a przyjaciele ze zdziwieniem pytali: „Czy to możliwe, że wy też macie kryzys?”. Jako psychoterapeutka w nurcie systemowym widzę wiele takich historii. Czasem kryzys pojawia się w z pozoru szczęśliwych związkach, ponieważ pewne zmiany w życiu (np. awans, pojawienie się dziecka, trudności finansowe) odsłaniają niewypowiedziane potrzeby czy niewidoczne wcześniej lęki. Niekiedy to właśnie brak poważnych konfliktów przez długi czas sprawia, że para unikała trudnych tematów – aż nagle wypływają i okazują się potężne. W tym artykule chciałabym podzielić się moimi spostrzeżeniami na temat problemów, które wyłaniają się nawet w „świetnych małżeństwach”. Opowiem, dlaczego takie sytuacje nie są aż tak niezwykłe, co może je wywoływać i jak przy odrobinie wspólnej pracy można przejść przez kryzys – a czasem nawet umocnić więź. Przybliżę też kilka praktycznych wskazówek, które często polecam parom w terapii, aby zapobiegać eskalacjom konfliktów i zadbać o codzienne zrozumienie.

1. „Idealny” związek – czy istnieje naprawdę?

W rozmowach z parami, które uważane są za „doskonałe”, często słyszę o tym, że od początku nie mieli wielkich spięć, że żyli w dużej harmonii. Mieli bliską komunikację, podobne wartości i czerpali radość z bycia razem. Idealny związek stawał się wizytówką wśród znajomych, wszyscy im zazdrościli. Oni sami również wierzyli, że skoro do tej pory nie mieli poważnych problemów, to raczej nic im nie grozi. Jednak w życiu codziennym trudno całkowicie uniknąć frustracji czy różnicy zdań. Niektórzy milczą o drobnych nieporozumieniach z obawy, by nie zaburzyć tego pięknego obrazu. W systemowej perspektywie takie „ukryte” i niezaadresowane drobiazgi potrafią się kumulować. Bo przez brak konfrontacji niewielkie rozbieżności mogą urosnąć do rangi poważnej przepaści. Często też stawiamy się w roli: „My to prawie się nie kłócimy, to świetnie!”, co bywa pułapką – jeśli nie dochodzi do mądrych, czasem intensywnych dyskusji, w których para nazywa swoje potrzeby, to pewnego dnia może nadejść wielkie bum. Tak bywa, kiedy jedno z partnerów w pewnym momencie zaczyna pragnąć poważnej zmiany życiowej (np. zmiany pracy lub przeprowadzki), a drugie jest temu przeciwne. Brak otwartej komunikacji wcześniej może sprawić, że taka kwestia urasta do prawdziwego konfliktu, bo do tej pory nie nauczyli się rozmawiać o trudnych sprawach. W praktyce, ideał to często fasada. Nie chodzi tu o hipokryzję, tylko raczej o brak świadomości, że spokój i brak kłótni nie zawsze równa się dojrzała komunikacja. Dlatego w nurcie systemowym staram się z parami przyjrzeć temu, czy w ich „spokoju” nie czai się niewypowiedziany stres czy przytłumione potrzeby.

Kiedy harmonia staje się cichym wrogiem relacji

Nie brakuje par, u których „harmonia” w relacji polega na unikaniu niewygodnych tematów, byle tylko zachować zgodę. Dla przykładu, Kasia i Tomek zgodzili się, że w sprawach finansowych będzie decydował Tomek, bo to on ma smykałkę do liczb. Kasia przez lata nie wchodziła w dyskusje o budżecie domowym, choć czuła, że nieraz chciałaby się inaczej gospodarować pieniędzmi. Wydawało się, że jest w porządku, bo przecież nie było kłótni. Ale gdzieś wewnątrz Kasia czuła żal – że jej zdanie nie jest brane pod uwagę. Z kolei Tomek żył w przekonaniu: „Ona jest zadowolona, bo mnie to nie męczy – tak jest dobrze, oboje się z tym godzimy”. Po kilku latach drobne frustracje zaczęły wypływać – Kasia uznała, że musi też mieć wpływ, ale Tomek był zaskoczony, bo nigdy wcześniej o tym nie mówiła. Wtedy zaś dziwił się, że zarzuca mu brak partnerstwa. Taka sytuacja jest typowa: tak zwany „brak kłótni” bywa jedynie pozorem zdrowej relacji, ponieważ konflikty zostały zamiecione pod dywan. Dlatego w pracy psychoterapeutycznej zwracam uwagę na to, że okazjonalna sprzeczka, a raczej otwarty spór, może być znakiem, że para potrafi stawiać granice, wyrażać różne potrzeby i negocjować kompromisy. Z kolei kompletny brak scysji może świadczyć o braku komunikacji w obszarach potencjalnie konfliktowych. Czyli problemem bywa nie tyle sama kłótnia, lecz sposób, w jaki się kłócimy: czy zmierzamy do rozwiązania i zrozumienia, czy jedynie ranimy się nawzajem?

3. Co może być źródłem problemów w relacjach pozornie bezkonfliktowych?

Skoro kłótnie w niektórych związkach są rzadkie, to co w ogóle może powodować kryzys w tych „idealnych” relacjach? Z perspektywy systemowej wyróżniamy kilka scenariuszy:

  • Zmiany życiowe – narodziny dziecka, przeprowadzka, nagły awans jednego z partnerów. Nawet w dobrej relacji, takie wyzwania mogą burzyć dotychczasowy układ sił czy wzorce komunikacji.
  • Ujawnienie „zamiatanych” tematów – partnerzy zbyt długo unikali rozmów o potrzebach (np. inna wizja spędzania wolnego czasu, różne plany finansowe), aż w końcu jedna osoba mówi: „Mam już dość, chcę czegoś innego.”
  • Brak czasu na pielęgnowanie więzi – praca od rana do wieczora, dojazdy, tysiąc spraw na głowie. Przychodzi moment, gdy zauważamy, że żyjemy obok siebie – i pojawia się poczucie pustki, nawet jeśli wcześniej było fajnie.
  • Niespełnione pragnienia emocjonalne – często dotyczy to uczuć, których nie potrafiliśmy wyrazić – np. potrzeby bliższej intymności, większej czułości czy przeciwnie, potrzeby większej wolności. Kiedy się to kumuluje, nawet kochająca para może dojść do punktu, w którym rodzi się frustracja.
Z moich obserwacji wynika, że w „dobrych” związkach partnerzy często wstydzą się przyznać do kłopotów, bo odczuwają presję otoczenia i własną, by być przykładem harmonii. Kiedy trudności wychodzą na jaw, mogą czuć się podwójnie zaskoczeni i zawstydzeni. Ale warto pamiętać: każdy związek – nawet wspaniały – ewoluuje w czasie i czasem przechodzi przez burze. Taka zmiana nie musi oznaczać końca świata, o ile jest świadomość problemu i gotowość do wspólnej pracy.

Praca, dzieci, a gdzie my w tym wszystkim?

Jednym z najczęstszych czynników wywołujących kryzys w relacjach – nawet tych naprawdę dobrych – jest natłok obowiązków. Partnerzy stają się zapracowani, do tego pojawiają się dzieci i setki codziennych spraw, przez co łatwo zapomnieć o pielęgnowaniu więzi. Nie ma już wspólnego rytuału sobotnich wyjść do kina, brakuje czasu na rozmowy o marzeniach, rośnie wyczerpanie. W konsekwencji nawet zgrana para może odczuwać, że są do siebie coraz dalsi. Zaczynają funkcjonować na autopilocie: praca-dom-dzieci-sen i tak w kółko. Owo rozejście emocjonalne może doprowadzić do momentu, w którym jedno z partnerów czuje się niezrozumiane i nierzadko szuka wsparcia gdzie indziej – w przyjaźniach, rozwoju osobistym, a czasem w skrajnych sytuacjach w relacji pozamałżeńskiej. Równie ważne jest to, że w natłoku rodzicielskich zadań zapomina się czasem o samej/samym sobie, swoich hobby i potrzebach. Brak indywidualnego rozwoju przekłada się na brak siły do inwestowania w związek. W systemowej terapii staramy się wyłapywać, gdzie konkretnie para odstawiła swój związek na boczny tor i co można zrobić, by znów „wrzucić go na scenę” głównych zainteresowań. Niekiedy wystarczy mała zmiana w harmonogramie tygodnia, czasem potrzebne jest wprowadzenie regularnych randek czy delegowanie obowiązków, by mieć siłę na wspólne chwile.

4. Naprawianie „niewidocznych” pęknięć – jak pracuję z parami w nurcie systemowym

Pozwólcie, że podzielę się moim osobistym spojrzeniem na to, jak w praktyce wygląda terapia par, które uchodzą za zgrane, a jednak nagle trafiają na przeszkody. W nurcie systemowym spoglądam na relację nie jako na sumę dwojga ludzi, lecz jako na pewien dynamiczny układ, w którym istotne jest otoczenie rodzinne, przeszłość każdego z partnerów, a nawet niewypowiedziane przekazy wyniesione z domu. Podczas pierwszych spotkań staram się zrozumieć, jak para opisuje swoją historię: co sprawiało, że byliście tak dobrzy razem, a co teraz zaczyna zgrzytać? Czy pojawiły się nowe role: np. rola ojca/matki, w której jedna strona czuje się nadmiernie obciążona, a druga odsunięta? Czy któryś z partnerów zaczął wchodzić w schematy, które przypominają relacje z rodzicami (np. brak bliskości, perfekcjonizm, nieumiejętność wyrażenia złości)? Po zarysowaniu tych kwestii przychodzi czas na rozmowy o komunikacji. Wiele tzw. „idealnych par” nie kłóci się, bo albo unikają trudnych tematów, albo boją się rozczarować drugą osobę. Tymczasem jedną z pierwszych rzeczy, które proponuję, jest uczenie się otwartej konfrontacji w bezpiecznych ramach. Uczestnicy poznają sposoby komunikowania negatywnych emocji bez ranienia partnera: np. techniki „ja-komunikatu” czy refleksyjnego słuchania (partner aktywnie powtarza własnymi słowami to, co usłyszał, by uniknąć nieporozumień).

Kroki w terapii – czego możesz się spodziewać

1. Diagnoza relacji – pytam o sytuacje, w których para czuła największą satysfakcję i kiedy pojawiał się dyskomfort. Staram się uchwycić, gdzie wdarło się niezrozumienie. 2. Próba nazwania niewypowiedzianych potrzeb – każdy z partnerów dostaje przestrzeń, by powiedzieć, co jest dla niego ważne, co go raniło w drobnych, niewinnych zdawałoby się sprawach. 3. Porządkowanie wzorców rodzinnych – często proszę o opowieść, jak wyglądało dzieciństwo każdego z partnerów, jakie mieli relacje z rodzicami. Pozwala to zobaczyć, czy ktoś np. powiela styl komunikacji z domu („u nas się nie rozmawiało o problemach”). 4. Uczenie się technik komunikacji – w systemowym ujęciu stawiam na to, by para wypracowała wspólne sposoby na reagowanie w kryzysie. Czasem to np. zaplanowanie „randki dialogowej” raz w tygodniu, w której rozmawiają o tym, co trudne, ale z szacunkiem. 5. Poszukiwanie rozwiązań lub zmian w życiu codziennym – jeśli para odkrywa, że jedną z przyczyn problemów jest brak wspólnego czasu, możemy planować, jak go wygospodarować. Jeśli problemem są sprzeczne cele życiowe, pracujemy nad kompromisami. Na koniec, gdy para osiąga większe zrozumienie i stabilizuje komunikację, decydują wspólnie, czy ich związek idzie w kierunku większej harmonii, czy stwierdzają: „Ok, byliśmy świetni, ale na dłuższą metę nie potrafimy pójść w tę samą stronę” i rozstają się w miarę ugodowo. Najważniejsze, by nie dopuścić, żeby nagromadzone urazy i niewypowiedziane potrzeby wspaniałego małżeństwa zmieniły się w gorzki rozpad relacji, bo tak zwykle kończą się konflikty „zapomniane” w imię zachowania wizerunku idealnej pary.

5. Praktyczne wskazówki – jak chronić dobrą relację przed cichymi kryzysami

Czy można zapobiec sytuacjom, w których nagle w świetnej relacji eksploduje kryzys? Nie ma receptury absolutnie niezawodnej, bo życie jest nieprzewidywalne. Jednak z doświadczenia terapeuty wiem, że świadoma dbałość o związek i wzajemny kontakt potrafi uchronić parę przed wieloma trudnościami. Oto kilka sugestii, które przekazuję parom, chcącym pielęgnować swoją relację na co dzień:

Wskazówki praktyczne

  • Regularne „przeglądy relacji” – raz na tydzień czy miesiąc znajdźcie choć pół godziny na rozmowę o tym, co się dzieje w waszym życiu jako pary. Jak się ostatnio czujecie, czy coś Was niepokoi, czy może cieszy.
  • Dbałość o czas we dwoje – w natłoku pracy i rodzinnych spraw łatwo zapomnieć o wspólnych wyjściach czy wieczorach bez telefonu. Ustalcie choćby niewielkie rytuały: wspólna kolacja, spacer, wspólne hobby, w trakcie których pielęgnujecie więź i rozmowę.
  • Ustalanie granic z innymi – pamiętajcie, że to Wasz związek, a nie ogólnodostępny temat do wtrącania się rodziny czy znajomych. Jeśli ktoś za bardzo ingeruje, stanowczo, lecz z szacunkiem, określcie, o czym decydujecie tylko we dwoje.
  • Odwaga mówienia o trudnych uczuciach – zamiast unikać tematów, które mogą wywołać sprzeczkę, rozmawiajcie o nich zanim eskalacja stanie się nie do opanowania. “Kochanie, czuję, że potrzebuję więcej Twojego wsparcia w sprawie X…”
  • Aktywne słuchanie – kiedy partner/ka coś Ci mówi, spróbuj powtarzać własnymi słowami, co usłyszałeś/aś: „Rozumiem, że to Cię frustruje, bo…?” W ten sposób unikacie poczucia niezrozumienia.
  • Wspólny rozwój – wspierajcie się w realizacji indywidualnych pasji, ale też szukajcie, co możecie robić razem. Kurs tańca, nauka języka, rowerowe wycieczki? Wspólne wyzwania cementują więź i wnoszą radość.
  • Konsultacja przed kryzysem – jeśli dostrzegacie napięcia, nie czekajcie, aż eskalują. Nawet pary w dobrych relacjach czasem korzystają z rozmowy u terapeuty, by ustalić wspólne wartości i strategie na przyszłość.

Stosując te zasady, można chronić związek przed efektami narastających nieporozumień. Nie chodzi o to, by uniknąć każdej kłótni – bo konflikty są naturalną częścią rozwoju. Ważne, by tworzyć w relacji klimat zrozumienia i wzajemnego słuchania, tak by sprawy nie gotowały się pod powierzchnią. Wtedy nawet niespodziewane kryzysy, jak stres zawodowy czy zmiana w dynamice rodziny, nie rozwalą fundamentów, lecz staną się szansą na wspólną adaptację i jeszcze większą bliskość.

Podsumowując: nawet świetne małżeństwa i dobre relacje nie są wolne od wyzwań. Istotne jest, by zauważyć sygnały pojawiających się problemów, mieć odwagę poruszać trudne tematy i budować codzienne nawyki dbania o więź. Zachęcam pary, które czują pierwsze oznaki zgrzytów lub chcą uniknąć nieoczekiwanego kryzysu, do rozważenia terapii w nurcie systemowym. Wspólnie możecie przyjrzeć się Waszym wzorcom komunikacyjnym, rodzinnym i osobistym, by świadomie kształtować relację, zamiast liczyć na przypadkowy „idealny” stan, który – jak widzimy – potrafi zaskoczyć nagłym załamaniem. Ostatecznie każdy związek to żywy organizm – zmienia się wraz z Wami. Te zmiany mogą być trudne, ale przy odpowiednim zaangażowaniu pary nie muszą niszczyć więzi, a wręcz przeciwnie – mogą ją umocnić. Życzę Wam, byście potrafili wspólnie odkrywać, co naprawdę służy Waszej relacji i co sprawia, że nazwiemy ją dobrą – nie w oczach innych ludzi, ale według Waszej, osobistej definicji szczęścia i bliskości.

Opracowanie własne. Autor: Agata Wołoszczak-Kawa

Agata Wołoszczak-Kawa

Jeśli potrzebujesz wsparcia nie wahaj się sięgnąć po pomoc. Pierwszym krokiem często jest rozmowa z psychologiem lub psychiatrą. W moim gabinecie oferuję profesjonalne wsparcie dostosowane do indywidualnych potrzeb.

Wspólnie znajdziemy rozwiązania, które pomogą Ci odzyskać równowagę i radość życia.